Kosmetyki YR zawsze budzą emocje - są takie produkty, które powalają na kolana ale jak wszędzie zdarzają się też buble ( cóż, life is brutal). Moja odżywka zalicza się do pierwszej kategorii - sporo się naczytałam o jej cudownym działaniu' ale czy ja to odczułam?
No dobra, z natury technicznej odżywka jest do moich kłaczków: mam loczki ale jakimś cudem jestem kosmetycznym dziwologięm bo wszystko zachwalane u mnie się nie sprawdza! Chlip chlip ( sorry, tusz Pump Up się sprawdził :P)
Podoba mi się to, że po jej użyciu włosy sa miękkie, błyszczace i 'mięsiste' jak to sie mówi i tyle z jej zalet. Nie zauwazyłam by jakoś wpłynęła na moje loki. Co u mnie ją przekreśla? Tak jak zaczęłam ją używać włosy leciały na potęgę! To nie było moje wypadanie w 'normie' uwierzcie mi - włosy leciały garściami a mi chciało się wyć! Łysa nie zamierzałam być :P
Ja wiem, że sprawcą tego jest cały olejek jojoba- moje loczki zawsze były wybredne i o dziwo go nie polubiły! ;/
Z kwestii technicznych: miękka tubka z plastiku w zielonym kolorze, zamykanie na klik działa bez zarzutu :) opakowanie takie typowe dla Yves Rocher. Nie jest ani piękne ani brzydkie.
Konsystencja odżywki bardziej przypomina lekki krem - gładko się rozprowadza na włosach i tak samo się ją wypłukuje. Zapach jest taki nietypowy - przy końcówce zaczynał mnie drażnić na szczęście czuć go tylko przy nakładaniu póżniej już nie. Jak na złość odżywka jest wydajna - zanim ją odstawiłam użyłam pół opakowania ( nakładana 2 razy w tygodniu przez miesiąc) resztę opakowania wyrzuciłam ( wybaczcie mi marnotractwo!)
Jeśli to jest FENOMEN to sorry bardzo ale ja jako dziwoląg mówię mu nie! Chcę mieć swoją czuprynę!
Odżywkę dostaniecie oczywiście w Yves Rocher i cena za 150 ml wynosi około 12 zł
42 komentarze