Czujecie już ją w powietrzu? Jesień coraz bardziej się do nas skrada i rano idąc do pracy mocno ją czuję (ciemno, szaro, czasem mgła i pizga złem na kilometr). Wszędzie pojawiają się słodkie, małe białe dynie, wrzosy i wszystko co można nazwać dodatkiem do jesieni :D #jesieniary jest w użyciu (i ciągle mam w głowie obrazek z psem i liśćmi z podpisem 'srałem tu :D;) ale tak serio ... czym jest ta pora roku bez ciepłego, otulającego zapachu, który będzie nam towarzyszył w tej naszej złotej jesieni?
Nie ma jesieni bez Si Armaniego. Tak , wiem, że wiele z Was uważa go za zapach duszący, męczący i przyprawiającą o mocną migrenę (moja mama z nim tak ma) ale ja naprawdę uważam, że jesień bez niego to jesień stracona. Si jest stworzone do otulania i kochania w chłodniejsze dni, gdzie jest mgła a kolorowe liście zaczynają spadać. Ma w sobie trochę ciepła, trochę słodyczy i idealne wpisuje się w panującą aurę. O ile w cieplejsze dni Si potrafi męczyć i być prawdziwym koszmarem na skórze tak teraz przy niższych temperaturach Si potrafi pokazać się z jak najlepszej strony. To już taki klasyk :)
Innym przypadkiem jest Miss Dior Le Parfum - to jest kiler niezależnie od pory roku ale dzięki temu jak mocny jest ten zapach to będzie cudownym towarzyszem wełnianego sweterka i botków na obcasie. Nie jest też zapachem dla wszystkich - Le Parfum idealnie będzie pasował do wszelkiej klasyki i ...wielkich wyjść. Nie wyobrażam sobie noszenia go tak na co dzień bo a) akurat do dresów on nie pasuje. b) jest zbyt mocny i szybko by się znudził, c) to jest taki zapach do którego trzeba dorosnąć. Ten Dior świetnie będzie współgrał z małą czarną, klasycznymi botkami i wielkimi szalikami. To ulubiony zapach mojej mamy, która nosi go za każdym razem jak gdzieś wychodzi bo zostawia mega długi ogon, który czuć godzinami. Niestety Le Parfum (przynajmniej ostatnio u mnie) podczas upału bardziej mnie drażnił ale teraz gdy za oknem jest szaro staje się bardziej wyrafinowany i bardziej elegancki.
Ale Mon - wiecie jak uwielbiam markę Guerlain i jak działa na mnie Mon? To jest ten mój zapach nr 1 na ta porę roku (zresztą na każdą), ale teraz najlepiej mi się go nosi. Otula i sprawia, że czuję się bardziej pewna siebie. Nuty są bardziej wyraziste i 'ostrzejsze', dają mu więcej takiej pieprzności czy zadziorności. Czasami zdarza się, że Mon Guerlain pachnie na mnie jak kilogram lawendowych cukierków a czasami jest tak mega kobiecy, tak blisko skóry, że odbiera mi logiczne myślenie. Uwielbiam go! Uwielbiam go nosić bo to zapach, który nie sprawia mi żadnych problemów choć w większej ilości przy tej panującej aurze może być drażliwy dla nosa i zwyczajnie będziemy się 'marszczyć' czując go.
Podobno Carolina Herrera Good Girl to zapach orientalny, który sprawdza się w zimnym czasie. Poniekąd. Bo ja na nią muszę mieć chęć i czas a zwyczajnie więcej czasu o nim zapominam. Good Girl jest mocny i intensywny (tak, jaśminowy jak diabli) ale też i słodki i czasami (co wychodzi po czasie) staje się 'nudny'. Czasem się cieszę, że na mnie się nie trzyma. Herrera jest zapachem dość specyficznym (nie tylko ze względu na flakon) i wcale się nie dziwię, że zdania na jego temat są podzielone.
I wisienka torcie Guerlain LPRN czyli wisienka otulona słodkim likierem/ kompotem ♥ choć ja nic takiego kompotowego w nich nie czuję. Zapach, który towarzyszy mi od lat i kocham miłością stałą. Trochę słodki, trochę z pazurem i z dużą dozą róży, która może ciut przytłoczyć. "Mała czarna' jest zapachem bardzo intymnym i blisko skórnym, bardzo mocno otulającym.
Wszystkie zapachy łączy jedno: otulają i najlepiej się je nosi w zimniejsze miesiące. Wtedy też żaden nie drażni noska a ich obecność na skórze jest miłym akcentem i dodatkiem całości. Każdy z nich jest wyjątkowy i można powiedzieć, ze w gruncie rzeczy są to zapachy z kategorii 'duszące i męczące' ale dopiero gdy przyjdzie na nie odpowiednia pora widać ich subtelniejszą naturę i ten moment a raczej widać 'ich czas' ;)
P/s wszystkie pojawiły się już na blogu :)
A czy pachnie Wasza jesień/?
0 komentarze