BB

Resibo Self Love BB Cream

By Rupieciarnia drobiazgów - 21:19

No dobra, zawaliłam ten sierpień. Po prostu poszłam po najmniejszej linii oporu i stwierdziłam, że wolę nie pisać wcale niż pisać na siłę. Wiecie - praca, dom, życie i tak jakoś blog poszedł w odstawkę mimo tego, że pomysły na nowe wpisy jak i na recenzję zawsze były. Jednak jak to zawsze bywa - wyszło inaczej. Pięć wpisów woła o pomstę do nieba także trzymam kciuki za siebie i ostro zabieram się do nadrabiania wszelkich zaległości jak i wrzucania (w miarę regularnie) nowych treści. A wrzesień zaczniemy nie byle jak - bo przed Wami krem BB od Resibo, który bardzo mnie kusił i teraz przyszła pora się rozliczyć z jego działaniem i wszystkimi zachwytami jakie można poczytać na jego 'temat'.


Jak wiecie krem trafił do mnie za sprawą Eweliny i praktycznie zaraz poszedł w ruch. I tu chyba także muszę zaznaczyć, że: a)jarałam się nim jak czarownica na stosie, b) to mój pierwszy produkt od nich (nie licząc próbek :P) więc kompletnie nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Rzeczywistość okazała się inna i z relacji typowej love - hate zaczynały się dziać przeróżne cuda! Bo nasza miłość to nie były słodko pierdzące jednorożce i cukrowa tęcza, o nie! Czasem musiałam ganiać za wrednym rudym krasnalem, który stał na końcu tej tęczy!

Natychmiast po aplikacji zobaczysz efekt, kiedy Twoja skóra pozostaje nadal tą samą skórą, jednak wygląda dużo lepiej, bardziej zdrowo, a jej koloryt zostaje wyrównany. Niedoskonałości stają się niemal niewidoczne. SELF LOVE. BB CREAM jest świetną opcją do codziennego makijażu, bo możesz go „dołożyć” bez obaw, że obciążysz skórę.

Dodatkowo zawiera mineralny filtr przeciwsłoneczny SPF 6.

Self Love ukazał się jakoś na wiosnę więc u mnie jest już ładnych parę miesięcy ( kilkanaście tygodni). Testowałam go jak pizgało złem (czytaj wiało jak diabli), lało jak z cebra, po powrocie z chłodni czy gdy pot po dupie się lał (brzydko mówiąc). Przetestowałam go w każdych warunkach, wymagałam znacznie więcej a moje pierwsze pytanie po jego nałożeniu było 'nosz kur.a gdzie to krycie?!' po czym przypomniałam sobie, że to przecież BB a nie podkład -,-



Self Love występuje w trzech odcieniach - ja mam najjaśniejszy i jest w pewnym sensie dla mnie idealny - bo gdyby nie to, że od czerwca siedzę w chłodni jak ten kret i gdyby choć raz słońcem mnie przygrzało i zostawiło jakaś lekką opaleniznę na buzi to podejrzewam, że trochę by mi się odcienie gryzły :P 
Generalnie pierwszą rzeczą, która mi się rzuciła w oczy po jego otwarciu był fakt butelka wygląda na niepełną (nawet wysłałam zdjęcie Ewelinie) jakby ktoś zwyczajnie go używał i widać było ubytek (choć przeraziłam się, że będzie gęstą mazią, którą będzie ciężko nałożyć). Później jakoś ten poziom się wyrównał ale mieszane uczucie pozostało. 
Z plusów na bank zapach - choć wiem, że niektórym może się nie podobać to mi Self Love pachnie kwiatowo i dość subtelnie ,uprzyjemnia jego nakładanie. Pompka się nie zacina ale w jej przypadku mam problem z dozowaniem kremu bo zwyczajnie wyciska mi go 'za mało'. 
Co dostaniemy?
  • wyrównany koloryt - a owszem, cera wygląda na zdrową i lekko promienną,
  • glow w przypadku tego kremu jest nienachalny i taki 'swój', jakby był po prostu częścią naszej pielęgnacji od zawsze a nie dodatkiem w produkcie,
  • bardzo mi się spodobał efekt po wyjściu z mojej pracy - bo wiecie ja pracuje w temp 8 stopni teraz, wychodząc po 10 h moja buzia jest czerwona jakbym co najmniej chlała pod sklepem z tydzień bez przerwy, pewnego razu użyłam ten krem BB i ku mojej uciesze wyciszył on to całe zaczerwienie (które czasami trzyma się kilka godzin) i sprawił , że cera wyglądała na ukojoną,
  • to nie podkład, więc krycie marne - drobne mankamenty urody schowa ale większe skórne problemy muszą a raczej będą widoczne i tu jego dodawanie nic nie da,
  • to nie jest BB na mega skwar - po takim intensywnym testowaniu na mega słońcu miałam wrażenie, że buzia po nim staje się tłusta i mocno świecąca a z tego ładnego, zdrowego efektu figa zostaje,
  • to prawda - można go dołożyć, jest dość lekki na skórze i to pozwala jej oddychać ale po co dokładać produkt, który nie zakryje nam tego co trzeba?
  • zdarza się (i tu niezależnie od aury za oknem), że zbierał mi się w kącikach nosa czy załamaniach i nie wiem dlaczego tak było,
  • jeśli chodzi o jego ścieranie - szybko! Po około 4 godzinach można go ledwo jeszcze zauważyć.



Co mi się podoba jeszcze w Self Love to to, że dobrze (przynajmniej mi) się nim operuje - nieważne czy nałożę go palcami czy gąbką efekt zawsze mi się podoba. Jednak uważam, że na skórze najlepiej wygląda nałożony zwilżoną gąbeczką (sztos!) i taka forma najlepiej mi odpowiada - próbowałam nałożyć go także suchą gąbeczką - dało radę, efekt był także ok, palcami owszem fajnie i jedyne czego nie wypróbowałam to nałożenia go za pomocą pędzla. On ma fajną konsystencją -niczym ubarwiony krem, która bez problemu daje się rozprowadzić na buzi. - i nie, nie jest gęsty ;D
Na zdjęciu widzicie tylko jedną warstwę kremu BB - efekt wypada naturalnie, bez żadnej sztuczności.
Self Love bardzo dobrze współgra z pozostałą moją pielęgnacją jak i kosmetykami kolorowymi - czytałam, że nie lubi się z filtrami (bo się roluje i inne takie) ale u mnie przy filtrze Garnier nic takiego się nie działo. Ani z tym filtrem ani z żadnym innym kremem/ serum.

Co mogę powiedzieć o nim finalnie? Nie jest źle ale spodziewałam się czegoś lepszego. Tak, dobre określenie. Same ochy i achy na temat tej marki sprawiły, że krem BB także zdobył miano tego 'świetnego' produktu ale nie czarujmy się, on nie jest bez wad. To nie podkład więc dla tych, które szukają krycia odpada na starcie. Na wiosnę będzie ok, na gorące lato - tak średnio ale myślę, że jesienią się bardziej polubimy :D

Resibo, 30 ml/ 79 zł

Znacie? Miałyście okazję próbować?

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze