Fajnie mieć tego bloga, co nie?

By Rupieciarnia drobiazgów - 23:33

Czy pomyślałyście / liście kiedyś o tym ile w Waszym życiu zmieniło się dzięki prowadzeniu bloga? Ile rzeczy zmieniło swoje miejsce, jak bardzo blog na Was wpłynął i jak bardzo Wy dojrzeliście do pewnych spraw? Jeśli nie, to nadeszła pora by to zrobić i dziś Wam w tym pomogę ;)
Nie mam milionowych odsłon, tysięcy obserwatorów a moje zdjęcia nadal mogą przerażać artystów - ale jedno wiem blog zmienił / wpłynął/ wyrobił we mnie pewne nawyki i jestem prawie pewna (no dobra tak na 99.9 %) że większość z Was tu i u siebie dostrzeże takie zmiany a więc do dzieła! :). Po części już Wam wspominałam (zwłaszcza w kwestii kosmetycznej) co się zmieniło, ale co z resztą?


1. Organizacja czasu/ planowanie / zapisywanie

Przez ponad 80 % czasu pisania tu postów wszystko pochodziło z 'głowy'. Z odczuć, które pamiętałam i przywoływał mi dany kosmetyk a teraz? Jestem mądrzejsza o tyle, że zapisuję to wszystko w zeszycie - czy to pierwsze skojarzenie zapachowe, czy to wrażenia po użyciu lub luźne przemyślenia podczas użytkowania. Jasne, zdarza się tak, że moje zapiski są i dla mnie niezrozumiałe wtedy rozmyślam o co mi kurna chodziło. Spokojnie, po jakimś czasie do tego dochodzę ale naprawdę taki zapisywanie dużo mi ułatwia :) W życiu bym nie pomyślała, że będę siedzieć na dupie i spisywać wrażenia po stosowaniu peelingu! Idąc tym tropem ... mam planner! Co prawda pierwsze pół roku to w nim tylko białe , puste kartki ale kolejne 6 miesięcy są sukcesywnie zapisywane. I o ile w kalendarzu zawsze piszę ważne sprawy (np. lekarz / urząd) tak teraz zapisuje wszystko: począwszy od 'napisz wpis na temat ...' , 'sprawdz dostępność ...' czy tez rzucam hasło 'paczka'. Staram się aby moje notatki były już dla mnie ukierunkowaniem tego co chcę zrobić. Oczywiście, że czasami mam monet iż nie chcę sięgać po planner / kalendarz czy mój notatnik, jasne, że nie zapisuję nic na siłę ale wiem jedno, zauważyłam różnicę: o ile łatwiej się pracuje kiedy zapiszesz pierwszą myśl, o ile łatwiej i pewniej idziesz 'po swoje' mając notatkę. Nie jestem żadną gapą, mam cholernie dobrą pamięć ale w tym momencie lubię sobie ułatwiać życie.

2. Składy / daty ważności

Przy okazji wpisu z tym jak zmieniła się moja pielęgnacja wspominałam, że może nie znam się zbytnio na składach ale doskonale wiem jaki składnik może mnie uczulać czy spowodować u mnie jakieś inne reakcje. Doskonale wiem co omijać a co kupować bym była zadowolona. Nie ukrywałam wtedy tego i teraz nadal się tego trzymam. To co mi dało jeszcze blogowanie to sprawdzanie dat przydatności kosmetyków - o ile sprawdzam zawsze datę żywnosci to kremu już nie. I to był błąd - przecież to też kosztuje, to nakładam na twarz / ciało / swoją skórę więc tak samo ważne jest bym dbała oto by wykorzystać go w podanych ramach czasowy i pilnować tego aby termin był w porządku. Może wydawać się to śmieszne lub dla kogoś zbyt wiele ale jeśli masz kosmetyk, który po jakimś czasie staje się dziwny, powiedzmy psuje mu się zapach to ja najpierw sprawdzam datę ważności. Tak, po prostu. Takie skrzywienie, cokolwiek teraz kupuję to najpierw sprawdzam jaka jest jego data i jak długo może być on otwarty. I tu bardzo rzadko wybieram kosmetyki, które trzeba zużyć w ciągu np 3 miesiący bo mogę nie dac rady (a, że nie lubię wyrzucać kasy w błoto ani kosmetyków to takie rzadko kupuję).


3. 'Less is more'

Czasem, gdy widzę jaką dużą ilość kosmetyków moje koleżanki blogerki używają w pielęgnacji to ja cóż osobiście uważam, że jestem odludkiem. Jeden góra dwa kremy, coś pod oko, maseczka i peeling i to wsio. Czasem mam jeden krem / jedno serum i mi to wystarcza a moja buzia wygląda generalnie pięknie. I to jest coś co wyniosłam z blogowania ... im mniej tym lepiej. Przynajmniej dla mnie i ja się w tym odnajduję, ja nie mam dwóch zestawów do porannej / nocnej pielęgnacji, nie wymieniam kosmetyków bo zmieniła się pora roku czy jeszcze inne dziadostwo. Jeśli widzicie tutaj recenzję kremu / serum / żelu jedną na 3 miesiące to dlatego, że tak używam a nie wszystko na raz. Zwyczajnie nie mam mani chomikowania , zbierania, tracenia pieniędzy na setny krem... Idę w jakość / wydajność / a nie ilość. Umiem żyć bez kremu na noc, obejdę się bez peelingu raz na jakiś czas. ba mogę nie używać nic pod oczy i jest mi z tym dobrze. Nie gonię za jakimś ideałem i może to mój klucz do czucia się dobrze w swojej skórze?;)

4. Seria jest fajna!

Może nie tak do końca, bo nadal zdarza się, że część moich kosmetyków pochodzi z różnych parafii i składają się na moją pielęgnację ciała / włosów czy też twarzy ale zdarza się też, że w moje progi wkracza jakaś seria. I o ile zawsze uważałam, że nie ma różnicy w stosowaniu jednego czy pięć kosmetyków jednego setu to dzięki pisaniu uświadomiłam sobie, że ona istnieje! Istnieje różnica w takim użytkowaniu.  Jeden kosmetyk może być dobry i możesz go pokochać ale cała seria może zrobić Ci dobrze i iść z Tobą przez życie! Na palcach jednej ręki mogę policzyć ile tych serii u mnie wypadło świetnie a ile po prostu to takie o kant tyłka obić ... Tak czy siak jak tylko mam możliwość - biorę serię i to nie z wygodny ale dlatego, żeby wzmocnić działania kosmetyków, mieć wszystko w pielęgnacji tak jak 'przykazano' (ok, nie zawsze chce mi się szukać innych kosmetyków do tego ;D). Blog nauczył mnie, że kupowania całych setów jest także bardziej opłacalne, nie tylko ze względu na cenę czy format, ale też dlatego, że czasem wypuszczane serie są limitowane  ;)

5. Fajnie być tak 'otwartą' !

Jednak chyba najwięcej zyskałam w kwestii osobowości, nie boję się otwarcia na inne rzeczy (poszłam na hybrydy ... kilka miesięcy temu), nawiązuje wiele kontaktów (nie tylko ze względu na współpracę) i czuję się pewniej (lepiej niż w realu) pisząc/ mówiąc do was / do ludzi. To tak jakby widzieć, że twoje dziecko dorasta, Ty jesteś z tego dumny, ktoś to docenia i generalnie sama widzisz, że poszłaś w dobrym kierunku. Zdarza się - słyszę że takie pisanie to strata czasu, nic z tego nie masz ... jak nie mam? Rozwijam się, kształcę, okrywam, poznaje, uczę się, znam się na czymś - nie mam problemu z pójściem do sklepu z przyjaciółką i powiedzenia jej jaki kosmetyk ma kupić (chociaż nigdy nie miałam) ale teraz czuję się pewniej bo wiem, że w jakimś stopniu się na tym znam. W pewnym momencie przestałam się ograniczać, pozwalam sobie na trochę luksusu, nie boję się próbować nowości, nie boję się, że ktoś mnie wyśmieje - nadal traktuje bloga jako swoje hobby ale pokazał mi on jak bardzo człowiek czyli ja byłam skryta i 'ograniczona', jak wiele rzeczy mnie nauczył (tak, od zrobienia ładnego zdjęcia czy znajdywanie nowych marek z naszego rodzimego podwórka bo u mnie na wsi nikt o tym nie słyszał). Dzięki Ci za to!

A nie wspomne już o odkryciu pasji do perfum, chęci swtorzenia swojej książki (bo w końcu podobno historie do perfum robię świetne) i takich tam ..;)

A Wy na którym etapie jesteście? Blog to hobby czy coś co Wam już  dało w życiu?;)

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze