Mieszane uczucia czyli... #4: Balea, Isana, Facelle, Eveline & Barnangen

By Rupieciarnia drobiazgów - 09:23

Tym razem nie trzeba czekać kolejnych dwóch lat na ten wpis. Zaledwie kilka miesięcy i uwierzcie, te kilka miesięcy było naprawdę intensywne w kwestii kosmetycznej. Coraz rzadziej piszę o perfidnych bublach i coraz bardziej przykładam się do tego co tu Wam pokażę dlatego sporo trwało nazbieranie produktów, które w jakimś tam stopniu są fajne a w jakimś, cóż jest w nich coś co mi osobiście przeszkadza. Tym razem większość tego to produkty, które sama sobie kupiłam a druga połowa to to co dostałam. A kwestią przewodnia dziś będzie - zapach! Tadam - nie zdajecie sobie sprawy ile razy będę na to narzekać.


1. Balea wasser spray Melone

Mgiełka do twarzy i dekoltu niezastąpiona w upalne dni, witalizuje, nawilża oraz odświeża twarz i dekolt. Stanowi optymalne połączenie środka pielęgnującego i odświeżającego. Intensywnie nawilża skórę zapewniając jej świeży i promienny wygląd.




Uwielbiam arbuza pod każdą postacią (choć zdecydowanie kosmetyczną potyczkę tu wygrywa mango!) i ucieszyłam się w momencie kiedy wygrałam ten spray. Owszem, dotarł on do mnie na koniec wakacji gdzie te uporczywe upały zmalały ale coś tam jeszcze wtedy sprawdziłam. I w sumie stwierdzam to produkt nie dla mnie. Pachnie mocno owocowo co może trochę irytować i ja mam wrażenie, że ten cały spray po mnie ścieka i to nie jest przyjemne uczucia. Mało tego coś mi nie pasowało - popsikałam kiedyś liście kwiatka i okazuje się, że zamiast uroczej mgiełki mamy tu pianę i w takiej postaci to ląduje na mnie. Jasne, ta piana za chwilę znika ale to ma być spray przecież ... Poza tym Zaczarowana mówiła, że wyczytała gdzieś, że on daje na buzi uczucie dyskomfortu - całe szczęście ja tego nie mam (ale powiem Wam, że liście kwiatków pięknie nabłyszczył :D). Tak czy siak nie jestem przekonana do tego, spodziewałam się mało drażliwego zapachu, który będę z przyjemnością tolerować, prawdziwej 'wodnej' mgiełki a za to mam 'wodną pianę', mocny zapach niczym z rodu produktu typowego dla mgiełki do ciała. Szczerze powiedziawszy rozpylam ją na twarz z lekką obawą - bo jak pisałam, wyłazi z tego piana i ona chcąc/ nie chcąc spływa z buzi a wiecie to może nie wyglądać zbyt dobrze jak ma się makijaż... Szkoda, że nie poznałam go wcześniej, gdy żar lał się z nieba bo wtedy być może patrzyłabym na tego arbuza łaskawszym okiem a tak czuje delikatne rozczarowanie, no dobra gdyby jeszcze czuć było tu arbuza ale nie ...

DM, 150 ml / ok  10 -12 zł

2. Facelle płyn do higieny intymnej aloesowy

Tolerancja skórna potwierdzona dermatologicznie. Wartość pH 4,2 jest optymalnie dopasowana do strefy intymnej, dzięki czemu produkt jest idealny do jej codziennego mycia i pielęgnacji. Płyn o delikatnym zapachu, z naturalnym wyciągiem aloesu. Zawiera kwas mlekowy.

Generalnie powiem szczerze: nie zamierzam użyć go do niczego innego niż do tego jego właściwego zadania. Nie będę myć nim włosów (od tego mam szampony), ani ciała czy buzi (mam od tego co innego, a wiem, że są osoby które tak z niego korzystają), do mycia pędzli też go nie użyję  - mam co innego tu. Mam tu tylko dwa zastrzeżenia z czego wynika to, że nie mam pojęcia za co go się tak kocha. Owszem, jest delikatny i pachnie bardzo delikatnie , no prawie niewyczuwalnie za co u mnie ma ogromny plus, opakowanie także ok ale co mi w nim nie pasuje? Jest za bardzo lejący co oznacza, że jest słabo wydajny - w moim przypadku on się po prostu leje strumieniem z butelki i zwyczajnie dużo go marnuje. Odnoszę też wrażenie, że ma dość śliską konsystencję i nawet kiedyś pomyślałam, że tutaj bliższej temu do jakiegoś olejku ale przecież to ma być płyn. Finalnie jednak stwierdziłam, że to płyn jak płyn i nie widzę w nim nic nadzwyczajnego. Może to, że jest tani (tak, ten z Biedronki także) bo tak naprawdę ja nie mam jakiegoś parcia na składy i w tym przypadku nawet na to nie zwróciłam szczególnej uwagi. To co ma robić to robi, nie podrażnił, nie uczulił, pieni się znikomo ale żebym nazwała go hitem? Nie widzę w ogóle na to żadnej szansy

Rossmann, 300 ml / 5.29 zł

3. Isana, Przytul mnie, kremowy żel pod prysznic o zapachu wanilii



 Kremowy żel pod prysznic Isana Przytul Mnie oczarowuje nie tylko słodkim obrazkiem kaktusa Przytul Mnie lecz również przyjemnym zapachem wanilii. Łagodny kompleks pielęgnacyjny pomaga zachować równowagę gospodarki wodnej skóry i w ten sposób chroni skórę przed wysuszeniem.
Tolerancja przez skórę: Potwierdzona dermatologicznie. pH przyjazne dla skóry.

Rossmannowa Isana to taka nasza Balea i naprawdę trzeba przyznać, że jest w czym wybierać. Żel z kaktusikiem zobaczyłam kiedyś na IG i przepadłam! Uwielbiam takie dziecinne motywy więc bez wahania wrzuciłam do koszyka. i tak , to żel jak żel, nic nadzwyczajnego, pieni się dość mocno, nie wysusza skóry, myje i generalnie nie robi nic poza tym. Lekko perłowo - brązowa barwa, dość lejąca się konsystencja (i tak, dla mnie nawet aż za mocno) i ten zapach! Kilka dni chodziłam i myślałam nad tym co on mi przypomina - mama mówi, że ciasto do karpatki a ja nie jestem tego aż tak pewna. Nie ulega wątpliwości, że pachnie słodko (nawet za mocno) i jedzeniowo! To jakiś słodki deser od którego aż zęby bolą - i z całą pewnością nie jest to typowy zapach wanilii jak ja kojarzę. I niestety ale ja nie lubię pachnieć jedzeniem, no nie lubię i dziwnie się czuję gdy go używam... bo mam wrażenie, że przygotowana już jestem by wrzucić mnie na ruszt! :D

Rossmann, 300 ml / 4.49 zł

4. Eveline Cosmetics, Banana Care, wygładzający balsam do rąk


EGZOTYCZNA MOC ULTRAWYGŁADZAJĄCEJ PIELĘGNACJI
Zapewnia suchej i szorstkiej skórze dłoni dawkę soczyście witaminowego odżywienia i intensywnego wygładzenia. Kremowa formuła oplata skórę jak odżywczy bananowy mus, likwiduje zaczerwienienia, eliminuje suchość i szorstkość skóry.
Nie mam ostatnio weny na używanie kremów do rąk, no nie mam i naprawdę trzeba mnie do tego ciągnąć wołami - no dobra, dlatego kremu zrobiłam wyjątek. Podoba mi się opakowanie i mimo, że dzieje się na nim dużo to mi tu wszystko gra, i tak, tubka jak tubka. Podoba mi się konsystencja: gęsta i nie uciekająca między palcami, plus za szybkie wchłanianie się i to, że po chwili można wracać do swoich zajęć. I praktycznie bym się nie czepiała gdyby nie jego zapach: słodki, owocowy ale strasznie nie podobny do banana, a jak już to bardziej mamy tu taki owoc, który zrobiono w laboratorium. Jednym słowem - jest sztucznie (ups, to dwa słowa). Wbrew pozorom zapach to pikuś, da się przeżyć, mimo że nie tak sobie wyobrażałam - a już nie wspomnę, że wymienionego tam mango w ogóle, ale to w ogóle nie czuję (i tu nędza i czarna rozpacz). Sam aromat można jeszcze wyczuwać kilka chwil po powrocie do swojej pracy ale naprawdę nie jest to jakieś drastyczne przeżycie. Z całą pewnością jest to krem: użyję to użyję a jak nie to dramatu nie będzie. Dosłownie bo muszę wspomnieć, że nawilża słabo, fajnie, że dłonie są 'aksamitne' ale co mi po tym jak za 10 minut mogę ponownie sięgać po krem bo ręce są suche jak wiór? I tak, to krem dla kogoś kto nie wymaga hiper działania a używa takie mazidła z przyzwyczajenia i chociaż ja nie mam problemu z dłońmi to tutaj czuję rozczarowanie, ok, przeboleję zapach ale to? Narzekanie, narzekaniem ale kolejny plus to jego wydajność i tu naprawdę jestem zdziwiona - sądziłam, że po tygodniu krem mi zniknie w tempie błyskawicznym, tymczasem mija kolejny tydzień i jeszcze jeden a krem ledwo a ledwo ma jakiś ubytek.

Rossmann, 50 ml / 6.99 zł

5. Barnangen, Nutritve, balsam silnie nawilżający



Zainspiruj się szwedzką naturą i tradycjami. Założona w 1868 roku marka Barnängen znana jest ze swojego kultowego mydła w kostce. Jego receptura stała się inspiracją do stworzenia formuły Cold Cream, aby zapewnić Twojej skórze ochronę, dzięki której poczujesz się po prostu dobrze. Odkryj balsam do ciała Nutritive Body Lotion. Malina Moroszka, ulubiony dziki owoc Laponii oraz 7% ochronnego Cold Cream zostały uchwycone w formule, która odżywia suchą i bardzo suchą skórę, pozostawiając długotrwałe nawilżenie.
Testowany dermatologicznie.

Jeśli miałabym powiedzieć w dosadnym, jednym zdaniu co myślę o tym balsamie to niewątpliwie byłyby to słowa - przerost formy na treścią / nie wart swojej ceny/ bajkopisarz był zacny! Dawno, ale dawno już nie miałam takiego produktu, który sprawił, że jestem gotowa przekreślić całą markę z powodu (tak!) jednego gagatka! Bo to niby ma być balsam dla suchej skóry? Nie, to nie balsam dla suchej skóry bo skoro na mojej normalnej gówno robi to na suchej nie zrobi nic, no chyba że po 5 minutach macie ochotę smarować się ponownie. Fajnie, że duże opakowanie, fajnie, że z pompką, która ma blokadę. Wszystko ładnie i pięknie, producent pięknie mówi ale to się nijak ma do tej zawartości. Lekko lejąca się konsystencja bardzo szybko się wchłania ale tak jak mówiłam nawilża tyle co kot napłakał ... Plus bo np u mnie na nogę wystarczą tylko dwie małe pompki co oznacza, że jest on cholernie wydajny (choć wolałabym by to dziadostwo skończyło się szybko!). Nie bieli, nie zostawia tłustego filmu, no prawie ideał ... Prawie bo oprócz mizernego nawilżenia mamy jeszcze zapach. Nie czuję go gdy nakładam balsam, nie wyczuwam bo naciskaniu pompki i nie czuję na ciele, ale za to moje dłonie pachną kremowo - ziołowo i to mi przeszkadza! Bo zapach ma być na ciele a nie dłoniach i naprawdę to jest irytujące. Mam też wrażenie. że balsam powoduje, że na nogach pojawiają mi się czerwone krostki - jak go nie używam ok, jak użyję to na drugi dzień mam czerwoną plamkę ...I tak, to niestety ten produkt, za którym skóra płakać nie będzie ... I tak, sprawdziłam go na szorstkich piętach i nic, zero nawilżenia, on po prostu ... jest i tyle
Pfu, silnie nawilżający? W takim razie ja będę milionerę ;D Może on się komuś sprawdza ale ja tego nie widzę na suchej skórze, no nie.

Rossmann, 400 ml/ 29.99 zł

I tak to wyglądało w ostatnim czasie - więcej (nie)bubli nie pamiętam ;)
 Miałyście coś z wyżej wymienionej gromadki?;)


  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze