Od soboty nie robię nic innego jak odpisuję na Wasze wiadomości prywatne i komentarze pod ostatnim postem - żywa dyskusja trwa nadal ale czas wrócić do rzeczywistości i uraczyć Was łagodniejszym tematem - po prostu zamiast kontrowersji będzie zwykła 'recenzja':D. Chociaż może nie będzie ona zwykła - bo chyba nadal jestem jedną z nielicznych osób, które jako ostatnie postanowiły sprawdzić jak się sprawa ma już z 'kultowym' podkładem Loreal True Match. Była wielka akcja testerska gdzie blogerki testowały nową formułę podkładu i tak prawdę mówiąc miałam już go dość bo nawet potrafił z mi lodówki wyłazić ... I tak odwlekałam nasze pierwsze spotkanie, w czasie i na 'po czasie' - wiecie, nic na siłę i dlatego, że akurat jest to 'na topie, przeczekałam wielkie bum na tą serię, poczytałam kilka opinii i po kilkunastu miesiącach udawania, że mnie nie nęci postanowiłam dać mu szansę - czy on naprawdę jest taki fenomenalny czy po prostu po tym całym bum 'wyszedł mi bokiem'?
Rewolucyjne połączenie czterech olejków eterycznych dla wyjątkowego komfortu aplikacji i równomiernego wykończenia makijażu. Zapewnia doskonale rozprowadzenie podkładu, łatwość użytkowania i wyjątkowo sensoryczne doświadczenie.
Nowa, kremowa formula zwiera kombinacje gliceryny, witaminy E i B5 dla wyjątkowego komfortu. Pozostawia skórę gładką i miękka w dotyku.
Co mogę potwierdzić? Podkład rzeczywiście nie tworzy efektu maski na buzi i jednocześnie sprawia, że wygląda ona na wypoczętą. Jak dla mnie daje on bardzo lekkie 'satynowe' wykończenie co powoduje, że już po aplikacji czuję na twarzy taką przyjemną 'miękkość'. Przez cały czas jego użytkowania nie zauważyłam by pokład gdzieś się zbierał czy ciemniał za co wielki plus jednak potrafi delikatnie podkreślić suche skórki (no co? :D) i tak szczerze między nami ma on jedną dziwną tendencję mianowicie wiecie bo zawsze Wam mówię, że moja cera mieszana idzie w kierunku normalnej i zdarzyło mi się (może ze dwa razy) kiedy moja skóra była bardziej nawilżona to podkład podczas nakładania perfidnie się rolował ;O. Nie mam pojęcia czym to jest / było spowodowany ale widocznie nie lubi on zbyt mocnego nawilżenia (tudzież w przypadku cery tłustej zbytniego przetłuszczania się). Na szczęście zdarzyło mi się to może ze dwa raz i więcej (odpukać) już nie!
To jeden też z nielicznych podkładów, którego nie utrwalam żadnym pudrem - po prostu nie muszę a on w sobie na buzi wygląda na 'lekko przypudrowanego' (jakkolwiek to brzmi).
Co mnie zaskoczyło? Jego lekkość, która podczas nakładania na buzię bardzo szybko się rozprowadza ale przy tym nie jest ciężka czy coś w tym stylu - bardziej taka 'pyłkowa' masa (musicie to poczuć pod palcami żeby zrozumieć co mam na myśli) :D
Pompka jest i jest ok, choć przyznaję, że z początku nie chciała współpracować, dopiero jak na nią nakrzyczałam to coś pomogło :D. Szklana buteleczka check znaczy jest i to mi pasuje .
1. N jest dość neutralnym beżem bez jakiś żółtych/ różowych tonów (ok, jest delikatnie żółty ale nic poza tym), o jakże 'pudrowatym' zapachu i po pierwszym wyciśnięciu na rękę mnie to przeraziło - dla mnie dla bladziocha odcień na pierwszy rzut wyglądał na zbyt 'ciemny'. No ale ... kosztował dość sporo więc postanowiłam go dać na to moje piękne lico i tam znowu zaskoczka, po rozprowadzeniu odcień tak jakby staje się jeszcze jaśniejszy (zamiast takiego beżu u mnie wygląda to jak kość słoniowa czy coś bardzo jasnego) czego efektem jest piękne wtopienie się w skórą (tak, potwierdzam wygląda faktycznie jak second face!). Obawiałam się dwóch rzeczy:
a) że ta druga skóra będzie podkreślać pory, które zaczną wyglądać jak jakieś satelity,
b) a jeśli nie podkreśli tych porów to na pewno będzie oksydował.
O tym, że nie oksyduje już mówiłam i naprawdę na buzi ani grama nie ciemnieje, nie tworzy maski i robi ze mnie żadnego żółtka, a co z porami? No nie podkreśla, no jednak nie widzi ich :D.
On jest lekki i dla mnie jego krycie też takie jest: ja nie wymagam dużo, nie zakryje wielkich przebarwień czy ogromnych 'diod' nazywanych inaczej pryszczami. Ja zazwyczaj daję jedną warstwę, która ma tylko przykryć niedoskonałości (lekkie blizny) a nie tworzyć mi 'innej twarzy'.
Na zdjęciu poniżej macie sam podkład, nałożony na samą pielęgnację przez co możecie zauważyć jak bardzo jest delikatny (zdjęcie bez obróbki jakby coś ktoś )
Może i na tym zdjęciu zbyt wiele nie widać ale wybaczcie weny na takowe sesje nie mam :D.
Ciężko mi ocenić jego trwałość: jak widzicie ja wyglądam tak samo z podkładem jak i bez więc wiecie kiedy go nałożę, to po prostu o nim zapominam. Na pewno nie jest typem, który na buzi trzyma się 8 - 10 godzin, ale też nie schodzi perfidnie i co najwyżej może wymagać lekkiego poprawiania pudrem.
Powiem Wam, że go lubię właśnie za lekkość i to jak się dopasowuje, może nie ma krycia na mur beton, jednak w takiej konfiguracji bardzo mi odpowiada jednak nie wiem czy kiedy zużyję tą butelkę to będę wracać do niego! :D
Podkłady z tej gamy dostaniecie w drogeriach 30 ml/ od 30 - 70 zł
A o nim pisały (dawno, dawno temu) też:
♥ Iwona ---> klik
♥ Blessiaki ---> klik
0 komentarze