Balea fluid nawilżający na dzień z witaminami

By Rupieciarnia drobiazgów - 22:21

Z czym kojarzy się Wam marka Balea?
Większość powie: żele pod prysznic, balsamy do ciała i kremy do rąk. Mało kto powie ( albo wie) , że marka ma w ofercie też godne uwagi produkty do pielęgnacji twarzy - od jakiegoś czasu osobiście zapoznaję się z trójką takich niemieckich cudaków.
Tak się złożyło, że po szkodach jakie wyrządził mi krem Sylveco nie po drodze mi było z kremami.
Ominęłam pielęgnację twarzy - nawet niebieski krem Nivea mi wadził, wiecie moja skóra nie reagowała dobrze na cokolwiek 'bardziej 'tłustego'.
Po maści, która była połączona z antybiotykiem moja cera wróciła do normy ale czułam i słyszałam o jej pragnienie: ona wołała 'PIĆ!'. Jako, że kremy zużywam na bieżąco i prawie nigdy nie mam nic typowo nawilżającego w zapasie dałam szansę temu fluidowi.
 Powiem Wam, że razem mieliśmy wzloty i upadki, raz chciałam mianować go 'hitem' innym razem zniesmaczona odkładałam na półkę utwierdzając samą siebie, że produkt jest 'bezwartościowy'. A co tak naprawdę mogę o nim teraz powiedzieć?

Fluid nawilżający na dzień z witaminowym koktajlem + Witamina E + prowitamina B5. Formuła z ekstraktem z malin nadaje skórze owocowy delikatny zapach bogaty w witaminy, orzeźwiający na początek dnia. Skóra twarzy jest delikatnie chroniona. Witamina E i prowitamina B5 utrzymuje i chroni skórę przed wysuszeniem. Idealny dla młodej skóry. Ekstrakt z malin zapewnia skórze odpowiednią  wilgoć i nadaje jej zdrowy wygląd. Łagodny formuła z panthenolem łagodzi skórę, szybko się wchłania i ożywia - orzeźwiająca opieka skóry na każdy dzień . 
Produkt wegański, nie zawiera substancji pochodzenia zwierzęcego.
Nie testowany na zwierzętach.
Przebadany dermatologicznie.
Utrzymuje naturalne PH skóry.

Ok, jakoś bym się dogadała po niemiecku ale czytanie sprawia mi niezwykły ból :D. I pewnie z tego powodu zwlekałam z otwarciem tego produktu, i całkiem możliwe, że gdyby nie pragnienie mojej skóry to nadal stałby zamknięty w opakowaniu.
Kiedy zobaczyłam skład i dumnie stojący na trzecim miejscu alkohol lekko zaniemówiłam .No bo jak po ostatniej masakrze na buzi mam zafundować sobie a raczej jej taki specyfik? Patrzę a tam dalej znowu gdzieś między wierszami skradł się kolejny alkohol ( czy dobry czy zły to nie wiem :P) a na samym końcu, jako taki szareczek stoi i się lekko podkrada nasz 'owocowy koktajl' - ręce mi opadły! Ale ok, przebolałam zaczęłam stosować w ograniczonych ilościach i na początek raz dziennie, zazwyczaj rano ( producent zaleca rano i wieczór).
Lubię go, naprawdę lubię ten fluid za to, że idealnie nadaje się pod makijaż - jest jak dobra baza nawilżająca, nic się pod nim nie roluje, nic nie spływa, pokuszę się o stwierdzenie, że cały makijaż nawet lepiej się trzyma. Nawilża ale to nie jest 'wow' moja skóra toleruję taką dawkę, która na chwilę obecną jest wystarczająca. Ogólnie ten fluid to nie jest jakieś wielkie kosmetyczne odkrycie - skóra jest lekko nawilżona, milsza w dotyku, nic poza tym.

To co odradzam to stosowanie go dwa razy dziennie: z racji takiej, że spisuje się pod makijażem polecam używać go w dzień, natomiast w momencie gdy zaczęłam go stosować jako produkt również do wieczornej pielęgnacji, zauważyłam, że skóra nie 'pobiera' tej dawki nawilżenia z fluidu, tak jakby to nie wnikało do środka tylko zostało na zewnątrz. Wszystko to doprowadziło do miejscowego przesuszenia na policzkach i nosie ;(. Jako wieczorna pielęgnacji się nie spisuje i z tego trybu go wyłączyłam, zostawiłam jego używanie tylko w dzień - przesuszenia znikły jak ręką odjął ;)


Przyznam się szczerze, że to moje pierwsze spotkanie z produktem typu 'fluid nawilżający' . Nie miałam pojęcia czego się po nim spodziewać ale samo opakowanie mi się spodobało. Jest skromnie, bez zbędnych elementów. Plastikowa tubka zakończona pompką, która się nie zacina. Dokładnie widzimy ile zużyliśmy naszego 'cudaka' co mi bardzo odpowiada.

Konsystencja tego fluidu jest lekko żelowa, lekko różowa, na buzi rozprowadza się błyskawicznie i w takim samym tempie się wchłania tak jakby otulając naszą skórę. Po chwili ta warstwa otulająca zanika i ustępuję miejsca zaspokojonej / uspokojonej cerze. 
Jeśli chodzi o sam zapach: jest malinowo kwaskowy, wyczuwalna tu też jest woń alkoholu.  W pierwszym odruchu mnie odrzuciło: alkohol grał pierwsze skrzypce ;(. Dopiero w zetknięciu się ze skórą palców wyczułam delikatną woń malin., która z biegiem czasu stosowania tego produktu robi się intensywniejsza. Na chwilę obecną zapach jest taki pół na pół: przestał mnie drażnić a na samej skórze czuć go jeszcze przez jakieś 5 minut. 



Ilość, którą ja nakładam na buzię i szyję o ta mała 'kropla', którą widzicie powyżej. Pewnie się zdziwicie, że tak mało. Owszem - mało, ale z racji tej żelowej formuły ta ilość jest wystarczająca na wymizianie tych miejsc, co skutkuje tym, że fluid jest naprawdę wydajny. Sądzę, że wystarczy na jakieś 3 miesiące stosowania ( raz dziennie) - obecnie  po jakiś 5 tygodniach mam zużyte 1/3 opakowania. Nie polecam natomiast wyciskania pełnej pompki produktu: zauważyłam, że większa ilość fluidu na buzi tak jakby się 'maże' i w ogóle się nie wchłania.

Wiecie, to taki produkt, z którym trzeba się dogadać i wypracować jakiś konkretny plan działania. Ja swój określiłam: raz dziennie, pół pompki produktu i mogę się cieszyć nawet dobrymi efektami. Z nim nie można przesadzać, bo albo się nie wchłonie, albo przesuszy .
Wysoka wydajność mówi sama a niego, ale ten alkohol w składzie i jego nuta w zapachu nie spodoba się każdemu.

Czy bym go kupiła? Myślę, że jako doraźny środek 'nawilżający' to tak, ale nie widzę go u siebie jako stałego bywalca w pielęgnacji.

Jako wiadomo Balea u nas jest niedostępna. Jeśli macie okazję luknijcie na niego DM, można spróbować też na drogeriach sprzedających kosmetyki z Niemiec. Ja znalazłam na allegro w cenie około 20 zł / 50 ml.

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze