Moje uwielbienie do demakijażowych mleczek jest chyba już znane każdemu. Owszem, użyję płynu micelarnego, nawet w szafce stoi kultowa Bioderma ale jednak to białe, lejące się mleczka powodują u mnie przysłowiowe migotanie przedsionków. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym dlaczego to właśnie taka formuła najbardziej mi odpowiada, chyba zdanie 'bo tak' idealnie będzie pasować do sytuacji :-D. Póki co największą miłością pałam do mleczka Dermedic i naprawdę ciężko o godnego następcę skoro i tak poprzeczka wisi dość wysoko. Niestety na mojej wsi wchodząc do drogerii z półek zerkają na mnie płyny micelarne , puszczają do mnie oczko i zachęcają do zakupu. Na ich niekorzyść jestem obojętna bo ciaglę wierzę, że to właśnie jakieś mleczko na półce zwróci moją uwagę i to właśnie ono dostanie nowy, super dom u mnie w łazienkowej szafce. Jak na złość moja wieś ma jakąś niepisaną zasadę 'zero mleczek w drogeriach'! Szok, prawda? Moje serce płacze, twarz ma dość miceli, portfel się cieszy a ja chodzę i szukam gdzie się da zwykłego mleczka do demakijażu.
Jeśli o działanie to nasze jak i ich produkty mają to samo ;). To o czym mówi producent pokrywa się w jakiś 80 %. Ameryki nie odkryli ponieważ mleczko spełnia swoje podstawowe zadanie. Przez większość czasu mleczka używałam 'klasycznie' czyli na wacik a potem delikatnie oczyszczałam nim twarz. Z makijażem rodzi sobie całkiem całkiem, jednak ze zmycie makijażu paczadełek robi już sie problem: tusz bardziej się rozmazuje, ciężko schodzi a samo mleczko powoduje zamglony wzrok i / lub pieczenie paczadełka. Niestety widać, że nie zmywa tuszu do rzęs do końca!
Trochę mnie to zabolało bo naprawdę liczyłam iż produkt będzie fantastyczny a tu takie coś!
Jednak gdy na którymś kosmetycznym blogu przeczytałam inny sposób aplikowania mleczka postanowiłam wypróbować i ten sposób. Mianowicie dziewczyny mówiły, że najpierw mleczko wylewają na dłonie i później masują nim twarz, po czym albo zmywają to wodą albo zbierają całą masę wacikiem.
Z początku było dla mnie to trochę dziwne no ale czego to się nie robi ;D. Dzięki swojej konsystencji masaż twarzy mleczkiem jest delikatny aczkolwiek skuteczny. Nawet zmywanie makijażu z paczadełek jest łatwiejsze - po prostu zamykam oczy i opuszkami palców delikatnie masuję tą okolicę - nie dość, że tusz rozpuszcza się szybciej to nie ma łzawienie czy zamglonego wzroku! Gdy po kilku minutach czuję że w końcu cera została porządnie oczyszczona całość zmywam wodą. Buzia jest miękka, lekko nawilżona i przygotowana na kolejne etapy pielęgnacji.
Co do składu oczywiście mamy tu nasz olej morelowy gdzieś w środku a zaraz po nim olej sezamowy i raczej na tym kończą się nasze dobrodziejstwa ( tak na moje paczadełko ;P) ;). Na szczęście więcej niespodzianek przy tym produkcie nie odnotowałam ;).
Niewątpliwie urzekło mnie skromne opakowanie. Niech każdy gada co chce ale biel zawsze dobrze wygląda ;D. Butelka zamykana na klik jest z dość twardego plastiku, jednak z wydobyciem mleczka nie ma problemu.
Rzeczą która różni to mleczko od tych naszych rodzimych jest konsystencja. Tutaj mamy doczynienia z gęstą, stałą, białą, lekko tłustą - bardziej przypomina jakiś bardzo odżywczy krem. Z początku byłam lekko zdziwiona taką formą jednak pod wpływem ciepła skóry zmienia się w bardzo przyjemną śmietankę ;)
Jak dla mnie takie produkty nie powinny posiadać zapachu a jak już to aby on był delikatny. Tutaj mamy zapach, jest on delikatny, subtelny i szybko znika. Trochę mi przypomina jakieś kwiaty pomieszane z czymś, taki przyjemniaczek dla noska.
Taka formuła podania sprzyja jego wydajności - mleczko używam od dwóch miesięcy a dopiero połowa butelki za mną!
Czy to mleczko jest lepsze niż mój ulubieniec z Dermedic?
Cóż nie do końca, początkowe przeżycia i przygoda z paczadełkami tak naprawdę eliminują go jako polecany produkt. Jednak po odkryciu sposobu na niego - to już inna bajka ;). Poza tym podoba mi się ta jego formuła !Jest inna niż wszystkie a dla mnie to wielki plus.
Mleczko dostaniecie w Dm lub tu ---> klik, cena za 200 ml to 8.50 zł
0 komentarze