A co dla dłoni? Balea Urea kontra Biolove Raspberry

By Rupieciarnia drobiazgów - 21:08

Kiedy na święta dostałam 7 kremów do rąk byłam w szoku - wtedy w głowie miałam jedną myśl ' jak ja to zużyję?'. Teraz kiedy piszę tego posta z tych kremów raptem są trzy, z czego dziś postanowiłam przybliżyć Wam pewną dwójkę. 
Balea ma pewną już kultową serię w swojej ofercie: serię Urea. W całej serii znajdziecie coś dla stóp, coś dla dłoni i ciała, nawet kremik pod paczadełko! Jest wręcz na bogato :D. Śmiało można powiedzieć, że ta seria już ma dość ugruntowaną pozycję na rynku i z tego co wiem to w DM cieszy się sporą popularnością. Kiedy moja Jul dała mi trzy kremy marki powiedziała tylko: ' bierz biały, jest najlepszy' a więc wzięłam i prawie zużyłam .. ;D. W szranki z nim o tytuł najlepszego kremu dla dłoni startuje krem z Biolove: taki tam maluszek z naszego podwórka, jeszcze mało znany, mający zadatki na dobre smarowidło ;). 
Pytanie tylko:  Balea czy Biolove? Kultowe czy to mało znane? Który okazał się lepszy? ;)


Balea handcreme Urea

Krem przeznaczony szczególnie do pielęgnacji suchej skóry rąk.Zawiera 5% roztwór mocznika, masło Shea oraz witaminę E.Dobrana kompozycja pozwala chronić skórę przed utratą wilgoci, zmniejsza napięcia i relaksuje dłonie.Chroni przed wolnymi rodnikami.Posiada przyjazne dla skóry dłoni pH.
Nie spotkałam się jeszcze ze złymi opiniami na temat tej serii. Czy to krem do stópek czy inny produkt zawsze zbiera zachęcające i pozytywne opinie, a skoro moja najlepsza przyjaciółka powiedziała, że jest najlepszy to jak mam temu nie wierzyć? No właśnie, w sumie nawet stukając w klawiaturę nie wiem czy go lubię na tyle by wychwalać go pod niebiosa czy po prostu i zwyczajnie lubię ale bez żadnych fajerwerków. Niewątpliwie ten krem jest dobry, ba mogę powiedzieć nawet bardzo dobry ale w jego działaniu, jest coś dziwnego, coś co mi spokoju nie daje...



Z czysto technicznych spraw krem do mnie trafił już ' z nową recepturą' i nową szatą graficzną (w sieci można jeszcze spotkać opakowanie ze starą szatą). Tubka jak tubka, miękka i wygodna, zatrzask trzyma bardzo mocno jednak z drugiej strony czasem nie chce się domykać ;x.

Co do działania: jest dobrze. Ze swojego zadania wywiązuje się jak należy: nawilża i jak dla mnie regeneruje, łagodzi podrażnienia i lekko zabezpiecza skórę dłoni. Jest przydatny gdy macie podrażnione dłonie czy po prostu swędzi Was skóra - w mig się z tym rozprawi. Z tym, że to nie jest krem do ciągłego użytku: dwa góra trzy razy dziennie owszem ale nie więcej. Nie wiem czy to wina tego mocznika czy co ale im częściej używam tego kremu tym bardziej zauważam, że przesusza mi skórę ;x. Za każdym razem kiedy idę do pokoju łapię go i smaruję łapki (a potrafię tak kilkadziesiąt razy dziennie) to widzę, że skóra staje się napięta i szorstka ;(.
Wniosek: używać go rzadko bo działanie dobre ale im częściej używasz tym bardziej może Ci zaszkodzić ;D. 
Jak dla mnie osoby mające suchą skórę dłoni powinny na niego uważać: niby dedykowany im, ale przecież nie kupuje się kremu by stosować go dwa razy dziennie. 
Konsystencja: nie za gęsta i nie za lejąca. Potrzeba dłuższej chwili na jego całkowite wchłonięcie się i niestety w tym przypadku trzeba uzbroić się w cierpliwość, jednak kiedy to nastąpi daje na dłoniach fajne uczucie 'aksamitności'. Kwestią sporną jest zapach: niektórzy mówią, że jest lekko kwiatowy jednak ja nic nie czuję, kompletnie.


Biolove Raspberry

Naturalny krem do rąk o zapachu owoców maliny. Zawiera glicerynę zapobiegającą utracie wody oraz łagodzący pantenol. Idealnie regeneruje skórę dłoni. Nie zawiera: SLS, PEG, silikonów, parabenów, barwników i konserwantów

Tutaj mamy kompletne przeciwieństwo do gagatka marki Balea. Po pierwsze Biolove ma mniejszą pojemność, po drugie ma też (w moim odczuciu) mniej treściwszą konsystencję no i po trzecie i najważniejsze działanie. A te akurat oba mają podobne :D
Biolove równie skutecznie nawilża i regeneruje. Jest fajnym pomocnikiem w walce z suchością i szorstkością i w odróżnieniu od Balea w większej ilości nie ma tendencji do przesuszania. Odnoszę wrażenie, że im dłużej / częściej go stosuję to  skóra dłoni zyskuje na elastyczności. 



Tutaj również czuć 'aksamitność' i miękkość po jego zastosowaniu z tym, że ten krem nie zostawia tłustej warstwy. Owszem są nawilżone i czuć to, ba nawet widać (jest lekki błysk na skórze) ale nie czuć tłustego filmu.
W kwestii opakowania: Biolove mnie zaskoczyło tym, że zatrzask był zabezpieczony folią, ot tak zwykła folia, która chroniła przed otwarciem ;D.

W przypadku tego kremu lżejsza, żółta konsystencja to ... minus! Ona po prostu leje się z tej tubki ;(, a musicie wiedzieć, że jeśli wylejecie więcej na dłonie to nie da się tego rozsmarować! Po prostu tak jakby krem się nie wchłaniał więc tutaj proponuję sobie spokojnie go dozować ;).
Jak wiadomo Biolove ma takie aromaty, które powodują ślinotok i tak też jest w tym przypadku! Biolove Raspberry pachnie jak czysta malinowa mamba! Słodko , słodko i to może jednym przeszkadzać - stety albo niestety zapach dość długo czuć na skórze.
100% natural? No nie do końca, zapach fajny aczkolwiek daleko mu do prawdziwego malinowego aromatu ;)


Balea czy Biolove? Ciężkie pytanie: zarówno jeden jak i drugi ma wady: jak jeden nie przesuszy, to drugi w większej ilości się nie wchłonie i tak w kółko ;). Zapachowo kupuje mnie jednak Biolove, w kwestii ogólnego działania Balea (o ile używam go sporadycznie). Wizualnie oba wyglądają fajnie ale to chyba jeszcze nie są moje ideały ;)

Oczywiście wszystko co pochodzi spod szyldu marki Balea dostaniecie w DM lub online (np. mojadrogeria,eu), 100 ml / 8 - 10 zł. Biolove to marka Kontigo więc dostaniecie ją w ich sklepie ale ku moje radości jakiś czas temu ruszył sklep internetowy :D więc oczywiście krem jest tam dostępny 75 ml / 12.99 zł.

O tej serii Balea możecie przeczytać u:

Justynki ---> klik
♥ Eweliny ---> klik

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze