Nacomi naturalny peeling cukrowy do ciała - kawowy

By Rupieciarnia drobiazgów - 23:30

Szał na peeling kawowe trwa - nie ważne czy sama go w domu przygotujesz czy kupisz gotowy produkt w słoiczku lub w saszetce: kawa ma branie i jest niekwestionowaną królową w walce o piękną sylwetkę. Co prawda kiedy poznałam peelingi BodyBoom nie myślałam, że szybko spojrzę na inne cudaki z tym składnikiem. Jak wiecie kawa nie należy do moich ulubionych produktów kosmetycznych: tak jak inni nie cierpią owocowych kosmetyków, pachnących toników tak jak nie znoszę kosmetyków z kawą (no jeszcze bym znalazła inne składniki, których nie znoszę ale o tym innym razem :P). Peeling Nacomi w wersji kawowej trafił do mnie za sprawą lutowego BeGlossy - co prawda pudełko wygrałam i nie powinnam marudzić ale cóż ja święcie byłam przekonana, że będzie to wersja pomarańczowa (przynajmniej taka widniała na grafice konkursowej) więc uwierzcie kiedy otworzyłam pudełko i zobaczyłam napis KAWOWY o mały włos nie zeszłam na zawał, nie umarłam ze zgryzoty i nie chciałam poturbować uroczego pana Leona, które to pudełko mi dostarczył :D. Jako iż od czasu blogowania sporo się zmieniło w moim postrzeganiu produktów postanowiłam dać mu szansę - nie chciałam porównywać go z kawowymi cudakami od BodyBoom jednak w tej kwestii chyba tego nie uniknę, zwłaszcza jak obie marki serwują nam iście kawowy rytuał.


Jeśli jesteście tu ze mną dłużej to wiecie, że miałam stycznością już z tą marką a mianowicie miałam już ich naturalne masło do ciała. Po części byłam przygotowana na to co mi marka oferuje, z drugiej strony nadal czułam, że przebicie peelingów sypkich będzie ciężkie .. no i dużo się nie pomyliłam :D. Jeśli mam być szczera na samym początku i miałabym ponowną okazję kupna tego peelingu to nie skuszę się na kawę, ot tak po prostu a chcecie wiedzieć dlaczego? ;>



Po pierwsze: obietnice producenta są bardzo ogóle i mówią nam to co praktycznie wiemy odnośnie cudownych właściwościach pielęgnacji kawą. Po drugie skład: prosty, przejrzysty i mówiący nam bezpośrednio z czym mamy styczność. Po trzecie brakuje mi tu jakiegoś konkretu mówiącego o tym co FAKTYCZNIE dostajemy a nie co powinnyśmy od niego OCZEKIWAĆ więc jak to w końcu z nim jest?

- peeling w swoimi podstawowym działaniu sprawdza się na plus, złuszcza ale nie jest zbyt ostry (BodyBoom miał większą moc zdzierania),
- ma dość dziwną konsystencję, która nie do końca mnie przekonuje,
- w związku z tym, że zawiera w sobie oleje jest bardzo tłusty i tą tłustość czuć w kontakcie z palcami,
- mało tego po spłukaniu go ze skóry czuć tą tłustą warstwę i to mi przeszkadza bo odnoszę wrażenie, że jestem 'niedomyta' (choć zdaję sobie sprawę, że są duszyczki które lubią taki film na skórze),
- skoro dobrze natłuszcza to można powiedzieć, że w jakimś stopniu nawilża,
- co to podrażnienie, nie zauważyłam by na skórze pojawiało się cokolwiek takiego podczas jego stosowania, ale jeśli macie jakąś drobną rankę lekko może szczypać,
- z biegiem czasu wpływa na jędrność skóry, 'chwilowo' bo to nie są długotrwałe efekty,
- nie zauważyłam by wpływa na cellulit albo źle patrzę albo mój jest zbyt mało widoczny,
- brudzi, nie tak jak BodyBoom ale jednak kawa robi swoje,
- zostawia lepki osad na wannie.



Opakowanie każdy widzi jakie jest, typowe plastikowe pudełko, z widoczną zawartością i plastikową nakładką pod zakrętką (co osobiście bardzo mi się podoba).  I w kwestii zalet to byłoby chyba tyle albo może aż tyle?
Jakoś przywykłam do sypkich peelingów kawowych ale ten od Nacomi przez swoją konsystencją nijak mi przypada do gustu bo:
a) jest zbity, gęsty i świeci się jak posmarowany smalczykiem,
b) kryształki cukru są typowej wielkości (ot zwyczajny cukier z kuchni) zaś czarne drobinki kawy (??) mniejsze i delikatnie łaskoczą skórę (w moim odczuciu),
c) nie wszystkie drobinki ulegają rozpuszczeniu, część po prostu spada i tak sobie leży na dnie wanny,


No dobra, mogę przeboleć tą konsystencję imitującą błoto z mojego podwórka ale nie , po prostu nie zgodzę się ze słowami producenta na temat jego zapachu, bo albo ja źle pamiętam zapach świeżo zmielonej kawy albo ich osoba odpowiedzialna za tą kwestię ma coś z powonieniem....
Ten zapach nie jest ani rozkoszny ani długotrwały (na szczęście) jest odpychający i obrzydliwy i ja zawsze się cieszę, że mam już peelingowanie za sobą :D.
Usłyszałam już, że peeling pachnie jak cappuccino (serio?:O) a dla mnie po prostu pachnie ohydną, przypaloną, bądź nawet spaloną mieszanką kaw FUJ ;D!(dlatego liczyłam, na wersję pomarańczową) i uwierzcie o ile aromat peelingów BodyBoom znoszę tu tu, nie, to istna katorga.



A co z wydajnością? Peeling można kupić w pojemności 100 ml oraz 200 ml. Ja mam 100 (oznaczenie pojemności na samym dnie, na opakowaniu jest tylko podana gramatura 125 g), i powiem Wam szczerze, że słyszałam że nie jest zbyt wydajny bowiem to raptem kilka użyć max 5 a mi wystarczył ... na 11 ;D I tu kwestia sporna bo 100 ml to naprawdę mało ale przy tak zbtiej konsystencji to jakoś idzie to przepchnąć :D.

To może nie jest zły peeling, jak ktoś lubi tłuste rzeczy na własnej skórze, może nie jest zły bo ma kawę i powinnam być zadowolona bo jak wiadomo ona ma wspaniałe właściwości, ewidentnie należy do tych naturalnych ale nie oszukujmy się , nie podbił mojego serducha ani tłustym filmem na skórze, ani zapachem (matko, jestem marudna :P).

Peeling Nacomi dostaniecie np. na cocolita.pl ---> klik, w obu pojemnościach,  15.90 zł / 100 ml; 24.90 zł / 200 ml.


  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze