Annabelle Minerals podkład matujący Golden Fair

By Rupieciarnia drobiazgów - 11:56

Kosmetyki mineralne tak jak szturmem podbiły blogosferę tak już na stałe wpisały się jako pewien osobny dział w kolorówce. Wiele z moich blogowych koleżanek (jakieś 80 % dziewczyn ;D) wychwala pod niebiosa ich mnóstwo zalet oraz wspaniałe działanie na cerę. Po 5 miesiącach ciągłego stosowania podkładu Annabelle Minerals po części wyrobiłam sobie opinię na temat owego minerału. Mimo, że z początku nie wiedziałam jak się do tego zabrać i w tym temacie czułam się kompletnie zielona to jakoś przełamałam swoje opory i zaczęłam z nim działać. Po całej przygodzie, która nadal trwa wiem już jedno - rozumiem, zachwyty nad minerałkami, ale czy zostanę im wierna i porzucę drogeryjne produkty?


Gdzie bym nie spojrzała tam widzę dwie, nie trzy marki słynące z minerałów. Bardzo długo trzymałam się z daleka od nich, znacie to uczucie widzicie coś, wiecie że może się sprawdzić ale nie czujecie przysłowiowej 'chemii' między sobą. Właśnie, ja tak mam i wiem, że ten jeden minerałek mi wystarczy. Tylko jeden bo po prostu nie widzę ich w swojej kosmetyczce ale działania nie mogę mu odmówić ;)

Odcienie golden dedykowane są kobietom o ciepłym typie urody. Dominują w nich żółte nuty z domieszką oliwkowych tonów.
Podkład matujący Golden Fair sprawdzi się u kobiet o jasnej karnacji, lekko wpadającej w żółty odcień. Łatwy w aplikacji, daje poczucie lekkości i naturalny wygląd.
Doskonałość tkwi w prostocie. Marka Annabelle Minerals potrzebowała jedynie czterech składników, by stworzyć doskonałe, naturalne kosmetyki, bez podrażniających skórę parabenów, talków, sztucznych barwników, silikonów czy konserwantów.
Rozświetlająca mika, matujący tlenek cynku, odpowiedzialny za ochronę UVA/UVB na poziomie 15 SPF dwutlenek tytanu i koloryzujący tlenek żelaza-ultramaryna, zapewniają bezpieczny i trwały makijaż, poprawiający zarówno wygląd, jak i samopoczucie.
Zapomnij o zatkanych porach, nieoddychającym podkładzie, słabym kryciu przebarwień lub efekcie maski. Matujący podkład mineralny Annabelle Minerals nie tylko nie podrażnia skóry, ale wręcz łagodzi niedoskonałości cery trądzikowej, poprzez regulowanie produkcji sebum, w efekcie zmniejszając świecenie się cery.
Formuła matująca zapewnia od średniego do pełnego krycia i przeznaczona jest szczególnie dla kobiet o cerze tłustej lub ze skłonnością do przetłuszczania się. Podkład z powodzeniem radzi sobie z tuszowaniem problemów skórnych i niedoskonałości cery.


Każda osoba, która pisze o minerałach powinna wspomnieć o ich cudownych właściwościach, ja się tego tyle naczytałam że ten aspekt pominę ;D. Pominę też analizę tego krótkiego składu, który krzywdy nie robi i nie będę Was zanudzać co i jak wpływa na cerę bo ważniejsze jest to jak się zachowuje w działaniu, prawda? :-)
Minerałki mają to do siebie, że sprawdzą się w każdą pogodę nie straszny im upał ani ziąb. Są też trwalsze niż drogeryjne podkłady. Przy nich skóra zawsze oddycha i nie mam uczucia, że cokolwiek jest na twarzy - jest po prostu lekko.
Swój minerałek często stosowałam jak bazę pod makijaż: nabierałam na pędzel i raz przy razie 'wciskałam' w skórę twarzy. Dzięki temu podkład, który użyłam trzymał się lepiej, po godzinach twarz się nie świeciła a sam makijaż wyglądał całkiem dobrze. Odniosłam wręcz wrażenie, że podkłady drogeryjne lepiej się z nim rozumieją niż ze zwyczajną bazą pod makijaż.
Bardzo często podkład ląduje 'solo' na buzi - lubię ten efekt świeżej, wypoczętej cery jaki daje. Sam podkład fajnie stapia się ze skórą, jest niewidoczny i wygląda naturalnie. Podoba mi się w nim to, że mimo takiego odcienia pięknie komponuje się z moja jakże biała twarzą, nie tworząc przy tym maski - jest jak dostosowujący się kameleon.

Jako wykończenie - zdarza mi się, że cały makijaż nim utrwalam co powoduje uniknięcia: błyszczenia, ścierania, świecenia się. Jeśli w jakiś konkretny dzień mam ogromne wyjście jak np. ostatnie wesele do podkład przez wiele godzin zabawy w ryzach trzymał wykonany makijaż, dodał mu lekkości i sprawił, że moja buzia mimo tańców i balowania nadal wyglądała jakbym co dopiero ten makijaż wykonała.



Do jego nakładania używam pędzla do pudru marki Golden Rose, który w tej roli sprawdza się znakomicie. Znakomicie bo stosowanie go na 'sucho' weszło mi w krew i inaczej sobie nie wyobrażam. I nie, nie jestem leniem ale na 'mokro' spróbowałam z nim dwa razy i wiecie co? Miałam wrażenie, że moja twarz jest widoczna z daleka. Mimo pięknie wyglądającej cery ja ciągle czułam, że podkład 'siedzi' na tej buzi. Chyba nikt nie lubi tego uczucia 'ciężkości' na twarzy, ja przynajmniej nie mogłam odpędzić się o takiej myśli więc sposób ' na mokro' nie jest jednak dla mnie , przy nim czułam się jakbym malowała buzię farbką więc sorry ale nie, zostanę przy standardowym stosowaniu.

Co do odcienia Golden  Fair nie wiem gdzie jest w nim oliwkowy ton ( ;D) bo dla mnie osobiście jest żółty. Po prostu taka żółta mąka na buzi ;D. Jak wiecie i widzicie ja jestem bladolica i sięgam zazwyczaj po najjaśniejsze odcienie z gam kolorystycznych jednak ten produkt dostałam w ciemno i mimo początkowego strachu moja jasna karnacja ( córka młynarza ^.^) idealnie z nim współgra więc nie ma się czego obawiać.

Podoba mi się jego zabezpieczenie. Podnosisz cypelek do góry, przekręcasz plasticzek na trzy dziurki, sypiesz na pudełko i voila! Ciesz się efektem ;D


Nie będę inna: minerały mają niezwykłą wydajność. Mój podkład ma zaledwie 4 g, ( polecam tą małą pojemność!) w tym plastikowym plastiku jest masa tego magicznego pyłku dająca wytchnienie mojej skórze i szczerze powiedziawszy nie widzę żadnego ubytku. Nul, zero. Wystarczy odrobina by pokryć nim twarz, mój pędzel dobrze z nim współgra, sam 'pyłek' świetnie się trzyma włosia  przez co nie muszę ciągle go nabierać. Co do nakładania najlepiej zaczynać od środka twarzy, szybkim ruchami po kiedyś zrobiłam to po normalnemu ' na spokojnie', powolnymi ruchami to wydawało mi się, że podkład gdzieniegdzie jest bardziej widoczny.

Nazwałbym go 'miękki pyłek' bo taki jest dla mnie w praktyce. Łatwo się nim operuje, nie pyli, pachnie jak typowy puder, nie podkreśla skórek czy porów. Nie wchodzi w żadne załamania czy Bóg wie co jeszcze - jest naprawdę mineralny :D

Ale najlepsze jest w nim krycie: delikatne, subtelne zakryje mniejsze niespodzianki, ale jak chcecie kilo szpachli na twarzy wystarczy dać kilka warstw to jak nic można tynk zrywać ;D. Dlatego ja zawsze daję jedną warstwę - może mi nie zakryć większych koleżków ale no przecież nie będę chodzić jak 'tapeciara'. :D.


Na zdjęciu widzicie tylko jedną warstwę produktu - myślę, że to mówi samo za siebie prawda? (chociaż nie wiem co ja bym miała zakrywać bo lubię swoją cerę/ twarz przynajmniej na razie ;D).

Podsumowując Annabelle Minerals  podkład matujący Golden Fair nie ważne na który sposób użyty daje radę. Zadowala mnie efekt, zadowala mnie fakt iż skóra oddycha i nie jest obciążona - podoba mi się jego faktura jak i minimalizm opakowania. Lubię i cenię za naturalność jednak mimo to i mimo częstego sięgania po niego nie widzę rezygnacji z drogeryjnych podkładów . Także ten - jest fajny, śmiało polecam ale podkład z drogerii ma jednak ugruntowaną pozycję dla mnie ;D

Kosmetyki Annabelle Minerals dostaniecie tu ---> klik, w cenie 34.90 zł /  4 g lub 59.91 / 10 g.

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze