Prawdopodobnie w momencie kiedy ja piszę tą recenzję i na światło dziennie wyjdą moje (smakowite!) zdjęcia będzie już po sezonie truskawkowym, buuu ;(. Jakoś wcześniej nie mogłam się zabrać za ten wpis - wiecie, siadam, otwieram zakładkę, wgrywam zdjęcia i gapię się w ekran. Bo wiem. Wiem, że dzisiejszy truskawkowy bohater bardziej nada się na chłodne wieczory niż na ten skwar lejący się z nieba. Bo wiem, że narobię smaka na truskawki za co moge być najbardziej znielubioną osobą na świecie w ciągu najbliższych minut przebywania tutaj :D.
Ale jak wiecie ( a przynajmniej staram się Wam o tym mówić:P) moja przygoda z naturalnymi produktami nie zawsze idzie w parze z tym co głośno jest reklamowane. Taki mój urok, że jak ma mnie złapać jakaś zaraza to z całą pewnością ominie 99 % populacji by bezpiecznie czekać na moje nadejście ;D.
Wracając do naturalnych specyfików - nie można powiedzieć, że nie daje im szansy, ba! ja nawet z chęcią rozglądam się już za innym kompanami w podróży, ale też nie można powiedzieć, że między nimi a mną jest big love!. Jest chemia, jest jakaś mięta i rumianek i są dość poprawane relacje, zresztą staram się , ok? Inicjatywę przejęłam! ;)
Od razu uprzedzam: jest dobrze, znośnie i nawet jestem w stanie kupić kolejne opakowanie! Zachwyty z mojej strony zdarzają się tak często jak uderzenie pioruna w mojej miejscowości ale cóż tutaj trochę się pozachwycam jak i sie doczepię- chyba powoli dorosłam do bycia mniejszym 'dziwadłem', albo po prostu kosmetyki zaczynają kochać moja ogromną powierzchnią użytkową, aww *.*
Tak siedzę i patrzę, czytam obietnice producenta i chcę powiedzieć 'tak! potwierdzam' ale coś mi mówi 'to za mało, daj dziewczynom więcej!'.
Nie ulega wątpliwości iż, masło robi to po co zostało stworzone. Na próżno jest szukać w nim jakiś cudów i wielkiego odkrycia...
Po pierwsze brawo za skład! Mimo, że ja z arganem się nie lubię to tutaj mi nie zaszkodził! Po drugie brawo za dość treściwą konsystencję, która musowo gwarantuje naszej skórze chwilę wytchnienia i nawilżenia. Brawo za delikatność i łagodność - czy to po podrażnionej skórze po goleniu czy po poparzeniu słonecznym masło działa wtedy na nie jak kompres.
Chylę czoło też za treściwe nawilżenie: po codziennym stosowaniu nie widzę potrzeby by stosować je non stop - moja powierzchnia użytkowa ma dostarczoną odpowiednią ilość i nie woła 'pić'.
Jedyne co mi w nim przeszkadza to to, że mimo tylu zalet stosowane u mnie na suche pięty jeszcze bardziej podkreśla ich szorstkość co mnie dziwi bo na nogach czy rękach masło działa wyśmienicie! Ale postanowiłam się nie poddawać i sprawdzić njapierw na moich skórkach przy dłoniach ( jak wiecie tam miałam sajgon ;D). Nałożyłam grubszą warstwę na dłonie, rękawiczki i tak zasypiałam - po kilku dniach problem suchych skórek na dłoniach znikł! Wtedy pomyślałam by spróbować tak ze stopami - suche pięty smarowałam grubą warstwą , skarpetki i szłam spać. Tak jak w przypadku dłoni problem bardzo szybko znikł! Cóż widocznie suche partie bardzo szybko 'spijają' masło stąd mogło mi się wydawać, że skóra jest bardziej szorstka - dobrze, że znalazłam i na to sposób ( pomysowa ja! ;D)
Opakowanie to zwykły, okrągły plastikowy pojemnik. Nic odkrywczego ani luksusowego. Jak na ten produkt wydaje się być jak najbardziej odpowiednie. Pod wieczkiem nie mamy żadnej folii czy sreberak tylko białą, stałą maź.
Nacomi Natural Body Butter jest gęsssssste i bardzo stałe. Nie ruszysz go niczym. Można pomyśleć ( i tak moja mama pomyślała), że to SMALEC! ;D Jak widać wygląd podobny ;D
A tak na serio , z początku mnie raziła ta zbita papka. Nic przyjemnego gdy musisz sobie nabrać tą tłustę maź paluchami a uwierzcie zanim zacznie się 'topić' pod wpływem ciepła palców mija trochę czasu!
I to jest może największy minus tego masła: długo się rozstapia chociaż z drugiej strony jakby nie patrzeć ta tłusta warstwa wtedy nie jest taka 'obślizgła'. Z racji takiej, że ja nie lubię czekać zaraz po nabraniu na paluchy nakładam je na ciało - idzie lekko opornie bo ale podczas ciągłych ruchów masło i tak się rozpuści do cna, natomiast jeśli trzymamuy je w dłoniach to i tak musimy chwilę poczekać na chociażby lekkie rozpuszczenie.
Ono jest tłuste! Nie będę Wam tego ukrywać ale to nie jest tłustość jaką znam - tutaj po prostu gdy już je mam na ciele spokojnie mogę ubrać piżamę gdyż mam pewność, że materiał się nie przyklei do ciała a produkt nie zostawia tłustych śladów. Fakt wchłania się powoli i zajmuje mu to mnóstwo czasu ale ta tłusta powłoczka na ciele wygląda na bardziej nabłyszczająca i jest zupełnie nieszkodliwa i nie brudząca tłustoscią.
Sam zapach może trochę przypominać poziomkę czy też truskawkę (bardziej zalatuje truskawkową mambę :D) jest stosunkowy zbliżony do tych owoców ( przynajmniej kiedy przykładam nosa do opakowania) jednak w momencie gdy masło spotyka się z ciałem zapach staje się inny: jakiś cukierkowy i coś na kształt chemicznej nuty się pojawia ( szybko sie ulatnia). Wydajność - w jego przypadku ciężko ocenić ;)
To masło jest naturalne , ma wysoko masło Shea i jest dobre. Dobre w swoim działaniu.
To jeden z tych naturalnych kosmetyków, które mogę polecić bo wiem, że działa. Do konsystencji i wydobywania idzie przywyknąć, zapach też do przełknięcia ale przecież działa i to najważniejsze ;)
Masło dotaniecie na stronie Nacomi,o tu ---> klik, w cenie 17.80 zł za 100 ml.
***
Jutro chciałabym wystartować z konkursem na Instagramie dlatego już dziś mam wyniki konkursu z paletką MUR ;).
Wasze odpowiedzi śledziłam na bieżąco, zazwyczaj odpowiadałyście jednym słowem ale znalazły się też bodajże 4 dłuższe wypowiedzi ;)
Dowiedziałam się, że najwięcej z Was lubi kolor fioletowy i zielony co mnie zdziwiło ;)
Jednak nagroda jest jedna i postanowiłam nią obdarować za zdanie:
'Jesli chodzi o ubrania to uwielbiam czerń i wszystkie odcienie niebieskiego. A w makijażu kocham brązy, złoto i rudości.'
Z racji, że ja tylko takich odcieni używam w makijażu ta odpowiedź była mi najbliższa ;)
Dlatego paletka kremowych róży MUR leci do Eva Pe! Gratuluję i już piszę Ci wiadomość ;)
A resztę zapraszam jutro na Ig! :)
0 komentarze